Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi koszmar67 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 78995.78 kilometrów w tym 23.59 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.64 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Statystyki zbiorcze na stronę
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl Zalicz gminę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy koszmar67.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Do 300

Dystans całkowity:2196.42 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:98:07
Średnia prędkość:22.39 km/h
Suma podjazdów:1571 m
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:244.05 km i 10h 54m
Więcej statystyk
  • DST 222.55km
  • Czas 09:37
  • VAVG 23.14km/h
  • Podjazdy 1571m
  • Sprzęt Marin Lombard 2
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wreszcie Żywkowo - bocianie Eldorado!!! :-)

Sobota, 22 kwietnia 2023 · dodano: 24.04.2023 | Komentarze 1




   Do Żywkowa, bocianiej wioski, wybierałem się od kilku lat jak sójka za morze! W końcu nadszedł sprzyjający moment i stuprocentowo piękna pogoda.
Start o 6:10 przez Milejewo, na rozgrzewkę, bo temperatura oscylowała w granicach 2°C!!! Wybrałem się "na krótko" + rękawki i wiatrówka (na początku trasy). Później przez Majewo do Rucianki - techniczną przy S-22. Stąd do Chruściela po okrutnie dziurawym asfalcie, dalej przez Płoskinię do Pieniężna. Od Pieniężna już ciepło, piękną, gładką i w ogóle nie ruchliwą DW-512 do Górowa Iławeckiego (dziwne miasteczko z ciekawym ratuszem). Stąd znowu po dziurach do samego Żywkowa przez DW-511.
 
  No i tym sposobem dotarłem na koniec świata!!! Dosłownie, bo jak napisał Lech Słodownik, dalej to już tylko PUTIN PARADISE :-) O Żywkowie słyszałem bardzo dużo ale nie spodziewałem się, że znajdę się w bajce!!! Przepiękne miejsce. Cisza, spokój, który zakłócało wszechobecne klekotanie bocianów, świergoty mniejszych ptaków i ukraińska muzyka dobiegająca z jednego z domostw. Wszędzie bociany!!! Na gniazdach - podczas miłosnych uniesień, dokładania gałązek lub czyszczenia piór, na łąkach - podczas posiłku i zbierania materiałów do budowy gniazda. W powietrzu też ciągły ruch! Wszędzie bocianie gniazda. Chciałem je policzyć, ale po kilkunastu się pogubiłem. Na niektórych budynkach ale i drzewach znajduje się nawet do pięciu gniazd! Coś nieprawdopodobnego! 
   
  Wioska zagospodarowana pod kątem edukacji przyrodniczej z naciskiem oczywiście na bociana białego. :) Obok miejsca wypoczynkowego z wiatą, stołem, wiatami, tablicami edukacyjnymi oraz galerią ptasich budek lęgowych - piękna cerkiewna kapliczka.
   
  Magia tego miejsca i przepiękna pogoda sprawiały, że ciężko było mi się stamtąd ruszyć. Niestety czas gonił a do domu jakieś 120 km. Więc... na koń i do przodu!
Droga powrotna "dziurawką" do Górowa Iławeckiego, przez Kamińsk (tu rzut oka na bramę więzienną), Lelkowo, Świętochowo i Rogity do Braniewa, lekka wspinaczka do Pogrodzia przez Frombork, ulubiony zjazd do Tolkmicka i poważniejsza wspinaczka Kadyny - Łęcze. Na koniec w nagrodę zjazd ul. Fromborska i Piłsudskiego do... domusiu, gdzie czekała Penelopa z przepysznym obiadem i piwem z lodówki.
   To będzie jeden z tych dni, które długo się pamięta i dobrze wspomina. :-)


Zdjęcia
















Więcej zdjęć na FB
Kategoria Do 300


  • DST 203.31km
  • Czas 08:15
  • VAVG 24.64km/h
  • Sprzęt Marin Lombard 2
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mierzejowo :-)

Sobota, 3 września 2022 · dodano: 03.09.2022 | Komentarze 1




   Znowu nie wypaliła zaplanowana dużo wcześniej wycieczka, którą przewidywałem na jakieś 15 godzin. Powinienem więc wyjechać najpóźniej o 6 rano. Nie miałem jednak siły, żeby zwlec się z łóżka.
   Ponieważ wstałem dużo później, narodził się pomysł na mierzejową dwusetkę:) Nad morzem już czuć wrzesień. Jest spokojniej... oczywiście z wyjątkiem Krynicy Morskiej, gdzie ruch jak w połowie lipca!!! :-)


  • 67 lat temu urodził się Steve Jones, brytyjski gitarzysta, wokalista, członek zespołu Sex Pistols.





















































































Kategoria Do 300


  • DST 205.27km
  • Czas 07:59
  • VAVG 25.71km/h
  • Sprzęt Marin Lombard 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

"Życiówka" Pawła wokół Jezioraka... szerokim łukiem :-)

Sobota, 18 czerwca 2022 · dodano: 19.06.2022 | Komentarze 0




   Z Markiem, Andrzejem, Pawłem i Mateuszem wyruszyliśmy o północy, głównie z powodu chęci pobicia przez Pawła życiowego rekordu kilometrowego w jeździe non stop.
  Tak naprawdę był to raczej pretekst do objechania Jezioraka i odwiedzenia jeziora Jasnego.
   Jazda w wymarzonych okolicznościach. Nie za zimno, nie za ciepło, prawie bezwietrzna noc z pięknie wschodzącym pomarańczowym księżycem.

   Plan wykonany w 100% pomimo lekko zmodyfikowanej trasy. Udało się nawet dojechać na targowiskowy koncert zespołu Ńoko, który zaczął się o 10.00.



Księżyc w okolicy Zielonki Pasłęckiej


Księżyc przy śluzie w Miłomłynie


Wiadomo... ;-)


Andrzej pluskający się w wodach Jezioraka


Andrzej pluskający się w wodach Jezioraka i nagrywający film :-)


Siemiany


Siemiany - wieża wdokowa


Rumaki


Jezioro Jasne w lekkim deszczyku


Koncert pod targowiskowym WC :D

Kategoria Do 300


  • DST 272.34km
  • Czas 11:14
  • VAVG 24.24km/h
  • Sprzęt Marin Lombard 2
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bęsia i nowy wiatrak do kolekcji

Sobota, 30 kwietnia 2022 · dodano: 02.05.2022 | Komentarze 3

Elbląg - Milejewo - Młynary - Wilczęta - Orneta - Lidzbark Warmiński - Bisztynek - Lutry - Tejstymy - Bęsia - Tejstymy - Kikity - Jeziorany - Dobre Miasto - Miłakowo - Godkowo - Pasłęk - Elbląg


Spontanicznie podjęte decyzje są najlepsze! :-)
Decyzję o wyjeździe do Bęsi podjąłem w piątkowy wieczór. Początkowo miałem w planach Łynostradę w dość pokaźnym towarzystwie ale problemy natury różnej [:)] spowodowały zmianę celu głównego. 
Ten cel to przepiękny wiatrak typu holender drewniany na podstawie murowanej z 1810 roku, który planowałem odwiedzić już kilka lat temu, ale zawsze były jakieś przeszkody :-).
Tu dotychczasowa kolekcja wiatraków
Wyruszyłem tuż przed godziną dziewiątą. Trochę późno jak na tak długą trasę, ale szybko obliczyłem, że do "ciemnej nocy" powinienem się wyrobić :-)
Wartością dodaną miało być przejechanie dwóch krótkich fragmentów Pierścienia Tysiąca Jezior oraz rzut oka na Diabelski Kamień w Bisztynku, który - jak się okazało - naprawdę robi wrażenie! .
Jazda była raczej spokojna, przyjemna, "w pięknych okolicznościach przyrody" i nic nie mogło zakłócić tego stanu. Co prawda trafiłem akurat na okres masowych oprysków pól uprawnych, więc moje nozdrza dość często wystawiane były na próbę. Za to zapachy kwitnącej tarniny, ałyczy i wielu innych roślin kwitnących w tym czasie w pełni zrekompensowały "pestycydowe" niedogodności.

Do Ornety czas płynął szybko, bo droga dobrze mi znana. Natomiast w Lidzbarku Warmińskim byłem jakieś czterdzieści lat temu i bez roweru :-). Po minięciu Ornety wszystko było już dla mnie nowe. Bardzo dłużył mi się odcinek DK-57 (Wozławki - Bisztynek - Lutry - Tejstymy) o dość dużym natężeniu ruchu. Na szczęście w Tejstymach skręt w lewo i malownicza "garbata" droga do samej Bęsi. Na miejscu szybka sesja zdjęciowa wiatraka i znowu powrót do DK-57, ale na krótko, bo przed Lutrami skręt w prawo na Jeziorany.

Od tego momentu wiem już, że muszę trochę przyspieszyć bo zostało jeszcze ok. 115 km a czas zaczął się kurczyć. No i jeszcze nadszedł czas na konkretny posiłek, przygotowany oczywiście przez Penelopę :-). Na miejsce spożycia wyżej wymienionego posiłku wybrałem pomost nad jeziorem Luterskim w Kikitach nieopodal Ośrodka Szkolenia Służby Więziennej ;-).

Teraz mogłem już bezproblemowo równym tempem dojechać do domusiu (zatrzymując się jeszcze tylko na chwilę przed Świękitami).

Bilans:
1. Moc pozytywnych wrażeń,
2. Zaliczony Lidzbark Warmiński,
3. Kamień w Bisztynku
4. I najważniejsze - wiatrak w Bęsi!

Zauważone ofiary ruchu drogowego na całej trasie:
9 jeży, 2 borsuki, 2 koty, 1 kuna leśna... :-(



Lidzbark Warmiński


Diabelski Kamień w Bisztynku


Diabelski Kamień w Bisztynku


Diabelski Kamień w Bisztynku


Wiatrak w Bęsi


Wiatrak w Bęsi


Wiatrak w Bęsi


Wiatrak w Bęsi


Wiatrak w Bęsi


Wiatrak w Bęsi


Wiatrak w Bęsi

Wiatrak w Bęsi




Kikity - Jezioro Luterskie


Droga na Wapnik i rzut oka na Świękitki

Kategoria Do 300


  • DST 286.54km
  • Czas 11:48
  • VAVG 24.28km/h
  • Sprzęt Marin Lombard 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Kurzętnik - Szczupliny. Dobry test ;)

Sobota, 26 marca 2022 · dodano: 27.03.2022 | Komentarze 0


Do połowy dość szybko. :-)
Od połowy walka z wiatrem i sporymi fragmentami tragicznego asfaltu. Na całej trasie walka z przewyższeniami (blisko 2 km w pionie). Ogólnie ciężka i jednocześnie bardzo przyjemna robota! :-)
Odnawiająca się kontuzja kolana momentami mnie nieco spowalniała (szczególnie na podjazdach) ale doskonale motywujące towarzystwo zrekompensowało wszelkie trudy.
Marek, Sławek, Tomek, dwóch Marcinów i Robert a później też Renia i Krysia, które dołączyły do "bandy" w Dąbrównie to pierwszorzędni kompani do tego typu wyjazdów.

Wspaniałe widoki na trasie, szczególnie okolice Kurzętnika z Kurzą Górą a na niej imponującą wieżą widokową, okolice Rybna (tam w 1939r. urodził się mój ojciec), Jezioro Rumian w Szczuplinach z pięknym drewnianym pomostem, teren Parku Krajobrazowego Wzgórz Dylewskich oraz jedno, wyjątkowo urokliwe miejsce przed Miłomłynem - Most na Kanale Elbląskim w okolicy Śluzy Zielonej.

Po powrocie zmęczenie było niemałe :-) ale naprawdę było warto! 
Marek podsumował to krótko:
" No to masz zaliczone pół PTJ".
Marcin B. dodał: "Tylko na PTJ będzie dużo więcej złych asfaltów".


Kurza Góra


Smurfy na Kurzej Górze :-)


Kurza Góra


Kurza Góra


Kurza Góra


Kurza Góra - wieża widokowa


Jedyne zdjęcie z Rybna - miejscowości, w której w 1939r. urodził się mój ojciec


Szczupliny - pomost na jeziorze Rumian


Szczupliny - pomost na jeziorze Rumian. Miejsce na ognisko! :-)


Szczupliny - pomost na jeziorze Rumian



Szczupliny - pomost na jeziorze Rumian


Dąbrówno i... Marcin z bidonem


Dąbrówno


Dąbrówno - czekając na dziewczyny... :-)


Wiadukt w Glaznotach
Kategoria Do 300


  • DST 248.60km
  • Czas 11:37
  • VAVG 21.40km/h
  • Sprzęt Giant Roam3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiatrakowo

Niedziela, 14 czerwca 2020 · dodano: 18.06.2020 | Komentarze 5


Elbląg - Pasłęk - Małdyty - Miłomłyn - Ostróda - Olsztynek - Naterki - Gietrzwałd - Łukta - Morąg - Małdyty - Marzewo - Drulity - Kąty - Jelonki - Krosno - Dłużyna - Komorowo Żuławskie - Elbląg


Pełna GALERIA


Wyjazd po pięć wiatraków. Czy to możliwe? Owszem, jeżeli odwiedza się Muzeum Budownictwa Ludowego - Park Etnograficzny w Olsztynku (tak brzmi pełna nazwa), gdzie stoją cztery zrekonstruowane wiatraki, oraz jeden, przeniesiony z Podlasia w Naterkach koło Olsztyna. 

Tym razem wyjazd był zaplanowany, no... może nie do końca, bo niezbyt znaną trasę wytyczyłem pospiesznie z automatu w Google Maps :) Wyruszyłem o 5:19, chociaż planowałem trochę wcześniej. Ranek był pogodny i dość ciepły, na tyle że nie musiałem przyodziewać długich nogawek i rękawów.
Tuż za Pasłękiem mignął mi jakiś rowerzysta stojący na przystanku i ponieważ nie był to nikt znajomy, nie zwróciłem na niego szczególnej uwagi, gnając przed siebie. Na krótko zatrzymałem się w Małdytach, tylko dla takiej fotki: 




Gdzieś w okolicy Sopli dogania mnie "przystankowy" rowerzysta na pięknym szosowym, karbonowym Focusie. Twierdzi, że goni mnie od Pasłęka z niemałym trudem :-). To zadziwiające! Jego rower jest ze trzy razy lżejszy od mojego czołgu! Okazuje się, że jedzie ze Sztutowa do Warszawy i to jego pierwsza tak długa trasa. Musi być w poniedziałek w pracy, w Warszawie.
Wiemy już, że do Ostródy jedziemy razem. W sympatycznym towarzystwie czas mija szybko. Dosłownie za chwilę przemykamy przez Miłomłyn, za kolejną chwilę wjeżdżamy do Ostródy. Ponieważ mam nieczynny licznik, nowo poznany kolega Tomek informuje mnie, że od kiedy jedziemy razem, nasza średnia nie spada poniżej 30 km/h.
- Nie ma to jak jeździć z "szosonami" - mówię głośno sapiąc. :-)

Krótki postój w Ostródzie nad jeziorem, pamiątkowa fotka i lecimy! Każdy w swoją stronę. Lubię takie nieoczekiwane, sympatyczne spotkania.




Teraz znowu jadę sam. Też to lubię, delektuję się widokami, czerwcowymi zapachami i samą drogą.
W miejscowości Szyldak Google Maps zrzuca mnie z drogi na lewo. Czuję już, że nie będzie łatwo. Ale, co tam, przecież Olsztynek już niedaleko! :-)
Najpierw trochę leśnego błota przed miejscowością Wyżnice, później głęboki, sypki piach na drodze do Rychnowskiej Woli. Piach jest taki, że przez jakiś kilometr po prostu prowadzę rower. Z moją masą, nijak nie da się jechać! Na szczęście w Rychnowskiej Woli pojawia się asfalt, który już po chwili doprowadza mnie do tzw. starej siódemki biegnącej wzdłuż drogi S7.

Z niemałym opóźnieniem wjeżdżam do Olsztynka. Kiedyś tu byłem, ale nie pamiętam kiedy :-). Wiem, że w skansenie nie mogę zabawić zbyt długo, bo czas nie guma...
Szybki objazd zdjęcia czterech wiatraków (jeden koźlak, dwa paltraki i jeden, słusznych rozmiarów, drewniany holender).
Niestety po wjeździe do Olsztynka niebo zasnuło się chmurami, więc zdjęcia ze skansenu są dość ponure :-) 


Paltrak



Paltrak



Koźlak



Drewniany holender




Strażnicy wiatraków :-)


Później, w otoczeniu pięknej wiejskiej zabudowy szybki obiad przyrządzony przez jotka69, mniam!!!
Teraz kierunek Naterki.


Jezioro Wulpińskie

Po drodze Tomaszkowo nad jeziorem Wulpińskim i chwilę później Naterki, malowniczo położona nad jeziorem Świętajno wieś z... polem golfowym!
Koźlak w Naterkach pochodzący z 1899r., przeniesiony z Podlasia, z okolic Hajnówki w 2001r. stoi na terenie prywatnego Muzeum Maszyn Rolniczych DRAMIŃSKI, słynącego z największej na świecie kolekcji kieratów konnych (277 sztuk!). Właściciela niestety nie zastałem. Po posesji oprowadził mnie sympatyczny człowiek, który pojawił się "na telefon" w ciągu zaledwie pięciu minut!


Słynne kieraty konne...




... które trafiły do Księgi Guinessa!




Koźlak z 1899r. (rekonstrukcja)

Szybka sesja fotograficzna, w której tym razem pomogło mi rozpogodzone niebo... i czas ruszać w drogę powrotną.
Przed wyjazdem założyłem sobie, że wrócę do domu przez pochylnie. W związku z tym wypadało kierować się na Morąg, później Małdyty i w Marzewie kierunek Buczyniec.
Do Morąga docieram przez Gietrzwałd i Łuktę, w zasadzie bez przystanków. W Morągu krótki postój na drugą część posiłku, fotka ratusza i w drogę!
Bardzo ruchliwa droga Morąg - Małdyty męczy mnie psychicznie do tego stopnia, że w Wilamowie skręcam w prawo na Szlak Krainy Kanału Elbląskiego. Teraz jestem "u siebie".
Małdyty, w Marzewie w lewo na Drulity. Później pędząc z górki zostawiam z lewej strony pochylnię Buczyniec. Następnie Kąty, Oleśnica, Jelonki. Tam jest pięknie. Słońce jest coraz niżej a ja, jak zwykle na koniec jazdy mam przypływ energii. Chciałoby się więcej ale... czas wracać do żony! :-)

I tym sposobem mam na koncie 21 wiatraków.
W tym roku planuję zdobyć jeszcze dwa.





Kategoria Do 300


  • DST 211.79km
  • Czas 10:14
  • VAVG 20.70km/h
  • Sprzęt Giant Roam3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po dwa wiatraki...

Sobota, 2 czerwca 2018 · dodano: 03.06.2018 | Komentarze 4

  • 92 dzień bez papierosa
Elbląg - Święty Gaj - Dzierzgoń - Stary Dzierzgoń - Susz - Szymbark - Łąkorz - Kisielice - Bałoszyce - Susz - Stary Dzierzgoń - Dzierzgoń - Bągart - Jasna - Zwierzno - Jegłownik - Helenowo - Elbląg.

Zerwany łańcuch uniemożliwił odwiedzenie wiatraka w Pławtach Wielkich ale w Łąkorzu murowany holender zaliczony!!! :)

W zasadzie łańcuch się nie zerwał. Z niewiadomego powodu, kilka kilometrów przed celem - miejscowością Łąkorz rozpięła się spinka łańcucha, który ułożył się pięknie na asfalcie niczym wygrzewający się zaskroniec :). Dzięki chińskim składanym kombinerkom udało się na szczęście usunąć awarię, choć zmasowany atak komarów nie ułatwiał działania. Chciałem tylko dojechać do wiatraka. Rozważałem opcję powrotu pociągiem ale po dojechaniu do Łąkorza napęd sprawował się na tyle dobrze, że postanowiłem wracać - oczywiście ostrożnie, bez szaleństw (nie miałem zapasowej spinki - nauka na przyszłość!). Udało się!!! Pogoda piękna, widoki cud, ogólnie bardzo udany wyjazd.

Zamek w Szymbarku









Wiatrak w Łąkorzu







Bałoszyce


Susz




Ruiny pałacu w Kamieńcu








Kategoria Do 300


  • DST 264.53km
  • Czas 12:22
  • VAVG 21.39km/h
  • Sprzęt Giant Roam3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piękny powrót.

Niedziela, 6 maja 2018 · dodano: 07.05.2018 | Komentarze 1

  • 65 dzień bez papierosa
Znowu wczesna pobudka. Wyjazd o 5.30, trzeba sobie tym razem dać zapas czasu :) O tej porze dnia jest jeszcze dość chłodno, więc do Szczecinka trochę cisnę, tak na rozgrzewkę. Jedzie się świetnie, trasa ustalona, tym razem bez piaszczystych niespodzianek. Przyjemnie jest jechać asfaltem przez las. Droga Konarzyny - Swornegacie - Brusy to bardzo sympatyczna i ładna krajobrazowo ponad dwudziestokilometrowa ścieżka rowerowa. W miejscowości Swornegacie, nad Jeziorem Karsińskim robię małą przerwę na ciocine kanapki. Tam dostaję informację od mojej osobistej nawigatorki (jotka69), że prawie 30 km dalej, w miejscowości Olpuch, jest wychwalana, kultowa knajpka przydrożna o wdzięcznej nazwie "Drewutnia", w której mogę zjeść prawdziwy, smaczny obiad. Za ok. 1,5 godziny siedzę już nad ogromną porcją świeżutkiego sandacza. Tak przepyszny obiad dodaje mi sił na dalszą część trasy. Najpierw trochę kaszubskich górek, Skarszewy i Godziszewo, w którym tym razem kieruję się prosto na Tczew (żeby ominąć fragment DK22 między Swarożynem a mostem na Wiśle). Pierwszy raz wjeżdżam do Tczewa od zachodniej strony. Widoki piękne! Przejazd przez miasto do Mostu Knybawskiego no i... zło konieczne - DK22 do Kończewic. Jest niedzielne popołudnie i straszny ruch. Po zjechaniu z mostu ciężko się wbić na dwudziestkę dwójkę!!! Tak samo trudno skręcić w lewo na Lisewo. Od tej chwili droga jest już pozbawiona nerwów. Dostaję cynk, że ma wyjechać po mnie Marek - to kolejny sympatyczny gest z jego strony. Spotykamy się w Myszewie i od tej chwili, spokojnie jedziemy razem - ja pionowo, Marek poziomo :). W Kępkach rozdzielamy się. Marek jedzie w kierunku Marzęcina aby przywitać Kasię i Mariusza powracających właśnie z wyprawy dookoła Polski śladem MRDP. Ja odpuszczam sobie dodatkowe kilometry i gnam do domu po płytach wzdłuż Kanału Jagiellońskiego. Przed domem komitet powitalny: żona i pies! :) A jutro... poniedziałek i... DO PRACY! :(





Czarne


Nie wierzyłem własnym oczom! W pierwszym momencie pomyślałem, że to taki brzydki kościół :).


Kościół w m. Swornegacie.


Prawdopodobnie Jezioro Dybrzk.


Takie nazwy... :)


Tartaki w tych okolicach chyba dobrze prosperują



Olpuch i... "Drewutnia"


Tczewski rzepak


Most Knybawski



Kategoria Do 300


  • DST 281.49km
  • Czas 15:01
  • VAVG 18.75km/h
  • Sprzęt Giant Roam3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Solo do Bornego Sulinowa... z przygodami

Piątek, 4 maja 2018 · dodano: 07.05.2018 | Komentarze 4

  • 63 dzień bez papierosa

To był mimo wszystko przepiękny dzień. Start o szóstej rano. Pogoda zapowiada się nieźle. Tuż za Nowym Stawem dogania mnie Marek... trochę zaspał ale miło z jego strony, że chciał mnie kawałek odprowadzić. Dojeżdżamy wspólnie do wjazdu na moją znielubioną DK22 w Kończewicach. Od tego momentu jadę sam, aż do celu, którym jest... no właśnie... pośrednio - Borne Sulinowo (gościna i dwa noclegi u wujostwa), a w zasadzie mała stacyjka kolejowa w Wielanowie, do odwiedzenia której skutecznie zachęciła mnie Marzena (Kot). To moja pierwsza, tak długa samotna jazda. Czas mija szybko, chłonę widoki, wciągam zapachy, upajam się piękną pogodą. Jest na tyle ciepło, że jadę "na krótko". Wydaje się, że mam bardzo dużo czasu do zmroku. W Konarzynach mylę trasę i wjeżdżam w leśną, mocno piaszczystą drogę. Pomimo powolnej i chwiejnej jazdy (nie mam opon terenowych) nadal się cieszę i podziwiam piękne lasy. Dzięki mojej niezawodnej osobistej nawigatorce (jotka69) dojeżdżam do leśnego parkingu z wiatami w miejscowości Podrąbiona. Stąd już prosta droga do Borska i... dalej przed siebie! :) Przystanek Swornegacie - piękne miejsce, więc przerwa na większy posiłek (made in jotka69). Jest dobrze, jest ciepło, tylko kręcić! Przechlewo, Rzeczenica, Czarne, dobrze mi idzie! Na leśnych piachach straciłem jednak sporo czasu i w okolicy Sierpowa widzę jak słońce powoli chowa się za horyzont. Robi się zimno ale szkoda mi czasu na postój i ubieranie się. Wiem, że Borne już blisko... jakoś dam radę... To jest błąd. Jest coraz zimniej i kiedy przejeżdżam Rezerwat Doliny Gwdy, powoli zapada zmrok. Pojawia się znajoma nazwa - Węgorzewo! :), później Lotyń i Wilcze Laski. Kiedy po krótkim odcinku paskudnie dziurawej drogi pojawia się las, jest już zupełnie ciemno. Temperatura spada do 2°C. Zaczynam wpadać w "trzęsiawkę" - może to wina temperatury a może spadł poziom cukru... a może jedno i drugie! Zapomniałem o zjedzeniu batona... Na domiar złego droga wytyczona przez Google Maps nagle przestaje istnieć! Po prostu znika w ciemnym, zimnym lesie. I tu przychodzi znowu z pomocą moja niezawodna nawigatorka, proponując powrót wspomnianą dziurawą drogą do Wilczych Lasek (a może Lasków?). Trzęsie mnie tak, że na tych dziurach nie mogę utrzymać kierownicy! Moja Zbawicielka podaje mi alternatywną drogę po asfaltach do samego Bornego Sulinowa. W Wilczych Laskach spotykam dwie młode dziewczyny, które dokładnie tłumaczą mi trasę dojazdu. Pokrywa się ona idealnie z tym co słyszę od jotki69 :). To jeszcze ok. 27km, z czego znaczną część jadę po pięknej, gładkiej DK 20, która o tej porze jest pusta! :) W końcu jestem... Po północy!!! Już nie zaufam Google Maps!!! Jedzenie, spanie a jutro... już na spokojnie - Wielanowo.





Nowy Staw



Tczew



Ścieżka na odcinku Swarożyn - Wędkowy


Skarszewy



Pogódki



Leśne piachy na odcinku Bąk - Podrąbiona



Borsk


Jezioro Małe Zmarłe



Brusy


Drzewicz


Na odcinku Brusy - Swornegacie






Swornegacie - malownicza ścieżka.


Rezerwat Dolina Gwdy.






Węgorzewo



Kategoria Do 300