Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi koszmar67 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 85867.43 kilometrów w tym 23.59 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.74 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Statystyki zbiorcze na stronę
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl Zalicz gminę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy koszmar67.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Do 500

Dystans całkowity:3380.23 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:134:15
Średnia prędkość:22.50 km/h
Suma podjazdów:3264 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:422.53 km i 19h 10m
Więcej statystyk
  • DST 442.00km
  • Czas 20:07
  • VAVG 21.97km/h
  • Podjazdy 1614m
  • Sprzęt Marin Lombard 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

6 MARATON ELBLĄSKI - 2024

Sobota, 15 czerwca 2024 · dodano: 20.06.2024 | Komentarze 5




Garmin padł około 1 km przed metą :-), Podaję więc oficjalny czas brutto, ciut lepszy niż w ubiegłym roku.


   
START - film
META - film


Etap I (widny) - prawie do Lelkowa...
  Przed startem jak zwykle - emocje, emocje, emocje! Trochę wesoło, trochę poważnie, trochę nerwowo... :-) 
  Tak to się jakoś dzieje, że od sześciu lat ciemność na Maratonie Elbląskim dopada mnie coraz dalej,  to chyba dobrze? :-) Tym razem ostatnie szarości zamieniają się w ciemność tuż przed Lelkowem. Ale zanim tam będę muszę pokonać nasze wysoczyźniane górki, najpierw z grupą, w której jedzie Mariusz K., później między Suchaczem a Braniewem z Kamilą L. i Lechem F. I to jest chyba najsympatyczniejszy towarzysko i najszybszy odcinek całego maratonu! :-). Szkoda, że nie udaje mi się utrzymać tempa Kamili i Lecha ale to w końcu prawdziwi twardziele! :-). Między Braniewem a Żelazną Górą co rusz ktoś mnie wyprzedza ale postanawiam nie forsować mojego potłuczonego uda i jechać równo, swoim bezpiecznym tempem. Tuż przed Lelkowem jeszcze ktoś mnie wyprzedza ale ja wiem, że za chwilę wjeżdżam w ciemność i bardzo dziurawy odcinek trasy.












Etap II (ciemny i dziurawy) - do Ornety...
   Mocno wpatruję się w dziurawy asfalt i odsuwam od siebie myśli o złapaniu kapcia! Pełne skupienie i niezbyt szybka samotna jazda powodują, że droga trochę się dłuży.
Gdzieś w okolicy Henrykowa przed Ornetą dogania mnie Marek B. i postanawia jechać ze mną, chociaż lojalnie uprzedzam, że chcę się oszczędzać i nie gonić za wszelka cenę :-)

Etap III (ciemny, gładki i jeszcze suchy) - do Przezmarka...
   W końcu wjeżdżamy na piękny asfalt DW-513!!! Uwielbiam ten odcinek między Ornetą a Pasłękiem i chociaż jest naszpikowany delikatnymi pagórkami, jedzie się wyśmienicie. Gładka nawierzchnia, dobre oświetlenie drogi i perspektywa zbliżającego się pierwszego PK powodują wielką radość. Do Pasłęka docieramy dość szybko i tam dogania nas solista Rafał T. (później dogania nas na trasie dość często), którego dość szybko gubimy na pasłęckim podjeździe.
   W moich bidonach resztki, trzeba więc szybko osiągnąć Jelonki! :-) Marek gubi na chwilę lewoskręt w Drużnie, muszę za nim krzyczeć. Za chwilę mijamy kultowy mostek na Kanale Elbląskim i za moment jesteśmy na PK w Jelonkach. Tam, w sali miejscowej remizy "dowodzi" Marecki ;-) Punkt przygotowany rewelacyjnie. Jest wszystko czego nam potrzeba: woda, cola, kawa, herbata, słodycze, owoce, krótkie pogawędki i chwila wytchnienia. Bidony uzupełniam wyłącznie colą - kofeina wskazana :-) Postanawiam wyjechać dość szybko, zostawiam więc Marka B. i ruszam "z kopyta" w jeszcze wciąż trwającą ciemność.
   Mijam Rychliki, Rejsyty, Gisiel... i gdzieś tu znowu dopada mnie Marek, który przyznaje się, że trochę boi się jazdy w ciemności, szczególnie przez las. Już wspólnie mijamy Myślice (tam odcinek nowej drogi i wiaduktu po przebudowie), Pronie i po krótkim podjeździe osiągamy rondo w Przezmarku. Teraz skręt w prawo i... zaczyna kropić deszcz.













Etap IV (mokry) - do Kisielic...
   
Dość szybko docieramy do PK nr 2 zorganizowanego przez Stowarzyszenie Dzierzgoń Team w Starym Dzierzgoniu. Wita nas zespół wspaniałych, zaangażowanych ludzi, którzy przygotowali doskonały poczęstunek. Tu też jest wszystko! A czekoladowy blok, jak ten rodem z PRL wprost powala mnie na kolana!!! Mniammmm! Szybki podpis, tankowanie coli i... jazda! Zostawiam Marka z jego zupą pomidorową i mknę, jeszcze w ciemności i deszczu, w kierunku Susza.
   Mijam Kamieniec Suski z ruinami pałacu Finckensteinów. Tu budzi się dzień i czerń ustępuje szarości. Jeszcze przed Suszem znowu dogania mnie Marek. Wspólnie jadąc przez miasto dostrzegamy kątem oka dziwną scenkę: dwóch żołnierzy biegających z bronią czających się za drzewami!!! Coś naprawdę bardzo dziwnego... 
  Teraz przez Bałoszyce do Kisielic! :) Przestaje padać. Stąd dwukilometrowa jazda gładziutką i o tej porze dnia prawie pustą DK-16 i...









Etap V (suchy, dzienny i "górski") - do Okrągłej Łąki...
   Teraz skręt w prawo i dalej przez DW-522 do Jaromierza a następnie przez Wandowo do Bądek. To wcześniej niedoceniony przeze mnie odcinek, na którym górki dają trochę popalić!
Nawet Marek trochę marudzi: "A mówili, że najcięższe górki na Wysoczyźnie Elbląskiej!" Fakt, tu też jest nieźle. Tym bardziej, że to już ponad połowa trasy w nogach.
   Trudy jazdy po tych pagórkach umilają, mimo pochmurnej pogody, piękne widoki i mijane malowniczo położone jeziora: Kucki, Klecewskie, Wandowo, Krzykosy. W końcu docieramy do Bądek i skrętu w lewo na DK-55 w kierunku Gardei - znienawidzony przeze mnie, najnudniejszy odcinek trasy. Nie lubię i tyle! :-). Na szczęście za chwilę pojawia się Gardeja i perspektywa przepięknego zjazdu przez DW-532 z Dziwna do skrętu w lewo na Okrągłą Łąkę! :) A stąd już prosto nad Wisłę i zaczyna się...

Etap VI (suchy, płaski, miejscami bardzo dziurawy) - do Palczewa...
   Docieramy do m. Glina przy wiślanym wale. Wzdłuż tego wału (raz bliżej, raz dalej) będziemy się turlać aż do Palczewa a w zasadzie do samego Mikoszewa. Ale, póki co, docieramy do PK nr 3 w Nebrowie Wielkim, gdzie witają nas ciepłym rosołem Krysia i Krzysiek. Jak to dobrze widzieć "swojaków". Ten punkt również wyposażony i prowadzony wzorcowo! W tym miejscu jeszcze raz dziękuję K&K za cudowna opiekę! 
   Po rosołku, uzupełnieniu bidonów (oczywiście colą) zjadam na drugie danie moją prywatną bułę z kotletem przygotowana przez niezawodną Penelopę. Na pięknie wyglądające ciasto przygotowane przez Krysię niestety nie mam już miejsca :-(. Teraz lekko ocierając się o Kwidzyn, przez Korzeniewo, Jarzębinę do Białej Góry. Tu robimy krótki postój na siku i rozprostowanie kości oraz na psychiczne nastawienie się na SPECJALNY ODCINEK PIEKIELNY:-). To zaledwie 5,5 km ale porządnie daje w kość i rowerom i kolarzom. Co najważniejsze, pomimo okropnie dziurawego i zmasakrowanego przez korzenie drzew asfaltu, udaje nam się pokonać ten odcinek bezawaryjnie. To teren Rezerwatu Las Mątawski.
   Teraz ok. 5 km płytami jumbo do wsi Mątowy Wielkie a następnie w kierunku Bystrza i przecięcia z przebudowywaną DK -22. Teraz czuję się już prawie jak w domu :). Teraz tylko Lisewo Malborskie i w Dąbrowie skręt w lewo na Palczewo! (człowiek nie czuje jak mu się rymuje! :-)) W Palczewie mijamy przepiękny poewangelicki drewniany kościół z 1712 r. (jedyny drewniany kościół na Żuławach!) a po odbiciu w prawo mój ulubiony żuławski wiatrak - drewniano murowany holender. Zaczyna znowu padać. Teraz znowu w lewo...

Etap VII (mokry) - do Mikoszewa i PK nr 4...
   ... i Nowa Cerkiew, Ostaszewo, przejazd pod S7 w Dworku, Żuławki i Drewnica. Tu proponuję Markowi, żeby przejechał most chodnikiem ze względu na niebezpieczną przerwę dylatacyjna, w którą mogłyby wpaść jego cienkie opony. Za chwile po bruku wjeżdżamy na pięciokilometrowy odcinek wału Wisły z gładziutkim asfaltem i tym sposobem docieramy do Mikoszewa. Z daleka widzę już Leszka z parasolem wypatrującego zawodników. Profesjonalne oznakowanie punktu kredą na asfalcie nie pozwala ominąć ostatniego na trasie PK w pięknym domu podcieniowym Katarzyny i Michała Pielaszkiewiczów. Tu Adriana i Leszek częstują nas doskonałą pomidorową. Krótka pogawędka, podpisy na liście, tankowanie bidonów (znowu cola!) i... w drogę!

Etap VIII (mokry) - szwendanie się po gminie Stegna w kierunku upragnionej mety :-)
   Ruszamy w kierunku Rybiny przez Jantar i Głobicę, następnie lewym brzegiem Wisły Królewieckiej do Sztutowa. Tu przez most Czterech Pancernych znowu w stronę Rybiny. Tym razem przez Groszkowo, lewym brzegiem Szkarpawy. Dziury straszne! Myślę tylko o bezpiecznym ukończeniu imprezy. Jest Rybina! Teraz Tujsk i bardzo dobrze znane tereny. Marek coraz częściej jedzie lewą stroną drogi, nawet przed niewidocznymi zakrętami. Zmęczenie chyba uśpiło jego instynkt samozachowawczy :-). Powtarzam ciągle: zjedź!, auto z tyłu!, auto z przodu! I tak już do końca. W końcu Kepki, Bielnik Drugi, Adamowo, Helenowo i już czuję ciężar medalu na szyi :-) Ale nie tak szybko!!!
   Dojeżdżamy do ronda Bitwy Warszawskiej. Stąd, z Krzysiem finiszowaliśmy jezdnią w zeszłym roku. Teraz jednak ze względów bezpieczeństwa, głównie Marka (w końcu trzeba by sprawnie pokonać dość duże skrzyżowanie z ul. Rycerską) proponuje wjazd na DDR i przejazd nią przez most. Marek waha się chwilę i pyta czy ślad trasy na pewno prowadzi przez most. Mówię, że jadę szósty raz i na pewno mamy jechać przez most! Marek szuka trasy w swoim Garminie, pochyla głowę i... BUM!!! Słyszę wielki huk, jakby ktoś uderzył w gigantyczny kamerton! Odwracam głowę i widzę Marka w rozsypce. Całą drogę liczyłem czas i moim wielkim marzeniem było zmieszczenie się w 20 godzinach. Wiedziałem, że może ciut zabraknąć ale w tym momencie nie ma już żadnych szans. Liczy się każda minuta. Pomagam Markowi się pozbierać, wypytuję o bolące miejsca - w końcu wyrżnął centralnie głową w latarnię!!!
   Stwierdza, że mu słabo i nie wie czy da radę jechać. Do tego wygięta lewa klamka :-( Wchodzi na rower, jakoś daje radę jechać. Jeszcze tylko do Rycerskiej, w Krótką i... META!!!
Znowu się udało!!! :-) 







    Tak, po raz szósty "zaliczony Maraton Elbląski, tym razem z czasem 20:07 lub 20:08 (są rozbieżne dane :)) Tak czy inaczej, czas po raz kolejny nieznacznie poprawiony :-)
Maraton Elbląski to piękna przygoda, chociaż kosztuje sporo wysiłku. Nieustannie będę namawiał do udziału w tej imprezie z prostego powodu... lubię dzielić się szczęściem :)
Wyjątkowość Maratonu Elbląskiego polega nie tylko na pięknej, przemyślanej i zróżnicowanej trasie ale również na doskonałej organizacji.
Tu wielkie podziękowania dla Marka i Leszka, sponsorów, ludzi dobrej woli jak również dla wszystkich uczestników, którzy także tworzą tę niepowtarzalną atmosferę.

   Za rok pewnie znowu podejmę się tego wyzwania. O ile będę jeszcze w stanie. To będzie siódmy raz! Moim marzeniem byłoby przejechanie 10 edycji  ME ;-)












Kategoria Do 500, Ultra


  • DST 442.00km
  • Czas 20:44
  • VAVG 21.32km/h
  • Podjazdy 1650m
  • Sprzęt Marin Lombard 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

5 Maraton Elbląski - 2023

Sobota, 10 czerwca 2023 · dodano: 20.06.2023 | Komentarze 5




   Ponieważ Garmin padł, podaję oficjalny czas brutto. 
Poniżej zmodyfikowana mapka z częściowego zapisu mojego Garmina.








Etap I - do Żelaznej Góry
   Najcięższe górki wraz z Marcinem pokonaliśmy dość sprawnie i szybko (jak na dość silny wiatr).
Pierwszy, krótki postój na braniewskim Orlenie. Tu doganiają nas Kamila i Cezary za którym chwilę jedziemy :-).
Po skręcie na Lipowinę wkrótce dołącza do nas Kacper a Marcin ambitnie goni Kamilę. Ja postanawiam się oszczędzać. Jeszcze długa droga przede mną a wysoczyźniane górki dały w kość. Tuż przed Żelazną Górą koledzy zaczynają odchodzić... nie gonię, chociaż zaczyna się ściemniać a perspektywa samotnej nocnej jazdy "ślepaka" nie cieszy...









Etap II - do Pieniężna
   W okolicy Lutkowa ściemnia się całkiem. Przemyka mi myśl, żeby zatrzymać się w moim ulubionym Lelkowie. Po chwili jednak postanawiam "turlać" się dalej w ciemności, która wraz z dość dziurawą drogą uniemożliwia mi szybką jazdę. Mijam stojącego na poboczu Marka J., którego pytam "czy wszystko w porządku?". Odpowiada, że musi odpocząć, bo odezwała się stara kontuzja kolana. W efekcie, w okolicy Wilknickiego Młyna dogania mnie grupa z Białym, Andrzejem i Jackiem. Z nimi dojeżdżam do stacji paliw w Pieniężnie przy DW507. Chwila postoju. Dojeżdża do nas Marek J., który postanawia się wycofać.

Etap III - do PK Jelonki
   Ruszamy grupą w kierunku Ornety. Wspólna jazda nie trwa jednak długo, bo grupa idzie żwawo :-). Znowu odpuszczam i do Ornety wjeżdżam sam. Cisnę dość mocno na odcinku Orneta - Pasłęk piękną drogą DW513, która nie ma dziur a widoczność pomimo ciemności jest dobra :-) Miejscowości przemykają szybko... Drwęczno, Krykajny, Godkowo, Burdajny, Bielica, Cieszyniec, Kopina i za chwilę... Pasłęk. Picie się kończy... Teraz podjazd chodnikiem przy zamku i w stronę Lotosu, gdzie mam nadzieje spotkać uciekającą grupę i uzupełnić bidony. Niestety na Lotosie pusto. Postanawiam więc pędzić do Jelonek - przecież to tak blisko! :-) Na PK w Jelonkach zastaję znaną "bandę" uciekinierów :-). Wypijam mnóstwo coli, uzupełniam bidony, wymieniam baterie w tylnej lampce i już jestem gotowy zacząć...




Etap IV - do Kisielic a w zasadzie... do PK w Nebrowie! :-)
   Startujemy znowu w grupie. Daję radę utrzymać tempo do Myślic, gdzie czerwone lampki znowu się oddalają. Wiem już z doświadczenia, że po wschodzie słońca siły wrócą i nie będę już jechał sam. Ciemność nie działa na mnie motywująco! ;-) Teraz Przezmark, Stary Dzierzgoń, Kamieniec i Susz. Zaczyna się szarówka. Jest lepiej! :-) Mam zapas sił, nie robię więc postoju. Na chwilę zatrzymuję się dopiero w Bałoszycach, bo widzę, że Garmin nie liczy mi kilometrów - musiałem niechcący wyłączyć go w okolicy Rychlik. Trudno, włączam i jadę dalej. Jeszcze przed Kisielicami widzę z daleka jakieś migające pomarańczowe światła! Jakież wielkie jest moje zaskoczenie kiedy dostrzegam grupkę ludzi przy ognisku, którzy krzyczą: "Jest, jedenastka! Marcin, dawaj!!!". To prawdopodobnie kibice grupy malborskich morsów, którzy śledzili kropki na trasie :-). Bardzo to było miłe i motywujące zjawisko na drodze! :-). Wschodzi słońce i jest bardzo zimno, co mobilizuje do szybkiej jazdy.
   Początkowo roi mi się w głowie postój na Lotosie w Kisielicach ale kiedy się do niego zbliżam, dostrzegam "moich" uciekinierów podczas popasu i decyduję się na dalszą jazdę bez zatrzymywania. Macham tylko z daleka i myślę sobie: "może zatrzymam się w Gardei?". Odcinek przez Jaromierz z kilkoma wzniesieniami do DK55 w Bądkach pokonuję dość sprawnie. Okolica piękna, pogoda piękna, robi się cieplej... czegóż chcieć więcej?! :-)
   Nadszedł czas na znielubione przeze mnie 10 kilometrów krajówką do Gardei. Na szczęście ruch jest niewielki i odcinek mija dość szybko. Jest dobrze - czuję, że będzie już tylko lepiej. :-) Zaczynam być mocno głodny. Mam ze sobą stosowną rację żywnościową w postaci dwóch bułek z kotletem z piersi kurczaka. Przypominam więc sobie malowniczą miejscówkę z wiatą na skraju lasu, kawałek za Gardeją. Kiedy widzę, że to piękne miejsce zostało zlikwidowane i nie ma śladu po wiacie, postanawiam jechać dalej, w dół, w dolinę Wisły, przez Okrągłą Łąkę. Może uda się "na głodno" dojechać do PK w Nebrowie?

Etap V - do Białej Góry
   Na PK w Nebrowie Wielkim przemiłe przyjęcie przez Adrianę i Leszka. Pokrzepiający rosół i buła z kurczakiem dodają mi jeszcze więcej sił. Uzupełniam bidony gdy dojeżdża lekko już zmęczona grupa Białego. Chwila pogaduszek i lecimy dalej, wzdłuż Wisły. Wiatr w twarz zaczyna się teraz dawać mocno we znaki. Skutecznie hamuje i wiem, że będzie nas zmuszał do częstszych postojów. Mijamy Korzeniewo a w głowie siedzą mi już wygodne ławeczki przy śluzie w Białej Górze. Tam krótki postój i picie, picie, picie! :). Nie chce nam się stamtąd ruszać, tym bardziej, że w perspektywie "piekielny" odcinek strasznie dziurawego asfaltu za (nomen omen) Piekłem :). Właśnie na tym odcinku, po zaliczeniu kilku dziur zaczyna mi okropnie trzeszczeć korba! Jadę ale w obawie, że coś może się w każdej chwili rozsypać. W związku z tym jadę bardziej "na miękko" i wolniej.

Etap VI - do Lisewa Malborskiego pod sklep, na zimnego Radlera 0% :-)
   Teraz odcinek specjalny po płytach i w Mątowach Wielkich odbijamy w prawo od wału Wisły i za chwilę przekraczamy DK22 i jesteśmy w Kończewicach! W Lisewie postój i pogaduchy przy zimnych napojach. Martwię się o korbę, która, póki co działa bez zarzutu, ale trzeszczy okrutnie!
   Ruszamy. Kolejny cel: walcząc z żuławskim wiatrem dotrzeć do PK w Mikoszewie! :-)

Etap VII - do Mikoszewa
   Przez Palczewo, przy zabytkowym drewnianym kościółku a po skręcie w prawo, przy moim ulubionym żuławskim wiatraku - holendrze. Za chwilę Nowa Cerkiew, Ostaszewo i przejazd pod S7 w Dworku. Następnie Żuławki i Drewnica. I tu niespodzianka - podniesiony most zwodzony na Szkarpawie!!! Trzeba czekać. Później krótki odcinek po bruku i wjazd na pięciokilometrowy odcinek wału Wisły z pięknym asfaltem i najsilniejszym na całej trasie wiatrem!!! Rowery momentami dosłownie wyrywa z rąk!
   Wreszcie jest! PK w Mikoszewie, w domu podcieniowym Katarzyny i Michała Pielaszkiewiczów. Chwila wytchnienia po morderczym wietrze, TV Olsztyn i przepyszny obiad!!! Dojeżdża do nas grupa Malborskich Morsów. My po chwili ruszamy.

Etap VIII - do Mostu Czterech Pancernych
   Gnamy w kierunku Rybiny przez Jantar i Głobicę, następnie lewym brzegiem Wisły Królewieckiej do Sztutowa. Ten odcinek jest tak blisko mety, że na wzór poprzednich edycji ME włącza nam się luz w postaci: "a może na lody?". Zatrzymujemy się w kawiarence tuż przed Mostem Czterech Pancernych, gdzie zamawiamy doskonałe lody w cenie 6 zł za przeogromną gałke!!! Bierzemy po dwie! :-) Kiedy tak siedzimy i delektujemy się lodowym chłodem i smakiem, przemyka koło nas grupa "pościgowa" morsów z Albertem na czele. Ja zrezygnowany rzucam: "Spokojnie, teraz to już ich na pewno nie dogonimy. Zjedzmy do końca, zostało przecież tylko około 40 km!".

Etap IX - aby do mety!!!
   Jednak w podświadomości każdego z nas drzemie chyba duch rywalizacji, bo zbieramy się dość szybko i dość równo i równie szybko kręcimy znowu w stronę Rybiny. Tym razem przez Groszkowo, lewym brzegiem Szkarpawy. W okolicy Chełmka urywa nam się Marek z Jackiem. Zaczynam ich gonić co sił w nogach. Sił jest dużo... to chyba nagły przypływ adrenaliny! Za mną Krzyś. Doganiamy ich przed Marzęcinem, ale jakieś 500m przed nimi widzę już grupę Alberta! No teraz to już nie przelewki. Widzę realną szansę na wjazd na metę przed nimi. Cisnę do bólu. Krzyś zmęczony ale ciśnie tuż za mną, też nie daje za wygraną. To twardy zawodnik. Za nami Kacper. Moja korba trzeszczy jak oszalała. W głowie mam myśl, że w każdej chwili ten maraton może się dla mnie zakończyć, ale nie odpuszczam, już nawet udaję, że nie słyszę trzasków korby.
   Dopadamy ich tuż za Marzęcinem! Trochę zdziwieni... :-) Teraz te 20 km trzeba utrzymać tempo i chociaż minimalnie zwiększać przewagę. Biały dziękuje za osłonę przed wiatrem :-) Czuję się niejako zaszczycony :-) Lecimy jak burza! Tuż za nami Kacper, za nim reszta. Wiadukt w Adamowie prawie przeskakujemy! :-) Wpadamy do miasta i już za chwilę... bruk na Krótkiej i... METAAA!!! Udało się!













   Tak, w moim przypadku udało się po raz piąty ukończyć ten wyjątkowy maraton. W dodatku z lekko poprawionym czasem :-). 
To piękna przygoda, chociaż kosztuje sporo wysiłku. Zawsze i wszędzie będę namawiał do udziału w tej imprezie z prostego powodu... lubię dzielić się szczęściem :)
  Wyjątkowość Maratonu Elbląskiego polega nie tylko na przepięknej, dobrze przemyślanej i zróżnicowanej trasie ale również na doskonałej organizacji.
I tu wielkie podziękowania dla MarkaLeszka, sponsorów, ludzi dobrej woli jak również dla wszystkich uczestników, którzy także tworzą tę niepowtarzalną atmosferę.

   Jeżeli za rok zdrowie pozwoli (bo wiosen na karku coraz więcej) po raz szósty podejdę do tego wyzwania z już ciut dłuższym dystansem. ;-)





   



Film TVP Olsztyn
Marek Lewski - galeria
Kategoria Do 500, Ultra


  • DST 448.14km
  • Czas 19:11
  • VAVG 23.36km/h
  • Sprzęt Marin Lombard 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

4 Maraton Elbląski (inny niż trzy poprzednie)

Sobota, 28 maja 2022 · dodano: 31.05.2022 | Komentarze 5

Długo się zastanawiałem (nawet podczas jazdy) jak opisać wrażenia z czwartej edycji Maratonu Elbląskiego zwanego wcześniej Maratonem Dookoła Byłego Województwa Elbląskiego. Zdecydowałem, że wpis będzie krótki acz treściwy. :) (???)

   Jestem wierny tej imprezie od samego początku, czyli 2019 roku ponieważ sam pomysł zachowania w pamięci naszego byłego województwa, obrysowując jego dawne granice rowerem jest rewelacyjny! Można śmiało stwierdzić, że ten maraton ma swój klimat i niepowtarzalny charakter.

   Pierwsza edycja była w zasadzie przymiarką, bardziej rajdem turystycznym w trybie "non stop" niż ultramaratonem kolarskim. :) Miało to swój urok ale apetyty rosły wprost proporcjonalnie do formy i doświadczenia uczestników. 

   Drugą edycję Marek zaplanował w przeciwnym kierunku. Moim zdaniem było to duże utrudnienie. Ostatnie kilometry na Wysoczyźnie Elbląskiej boleśnie dały mi w kość (naderwane achillesy) i z tego co wiem innym uczestnikom też. :-)

   W 2021 roku trzecia edycja odbyła się znowu zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Pojawił się również 24 godzinny limit czasowy, bardzo wyśrubowany na tle innych ultramaratonów*, pojawiły się również medale ufundowane przez pomysłodawcę. Tempo było żwawsze niż w poprzednich latach i dało mi popalić! :-)



   Tegoroczna edycja już pod nazwą Maraton Elbląski to pierwszy poważny krok do profesjonalnego wyścigu ultra. Tu pojawiają się opłaty za udział ale w zamian:
- profesjonalny monitoring z trackerami, 
- pakiety startowe dla zawodników,
- medale dla wszystkich, którzy dojadą w limicie,
- specjalne statuetki dla najlepszej zawodniczki i najlepszego zawodnika,
- dwa punkty kontrolne ze wspomaganiem żywieniowym i rewelacyjną obsługą w Jelonkach oraz w Białej Górze,
- ciepły posiłek na mecie.

   Wiem, że płatna formuła tego Maratonu ma swoich przeciwników ale powiedzcie szczerze, czy nie warto zapłacić te 200zł i mieć spokojną głowę??? Ja w zasadzie prawie nie korzystałem ze sklepów na trasie! Za to płyny i cukry uzupełniałem na punktach żywieniowych. :-) Monitoring pozwalał rodzinie i znajomym na śledzenie naszych kropek na mapie. A ciepły posiłek w Wiarusie... - przepyszny!!!

   Reasumując, tegoroczna edycja bardzo przypadła mi do gustu. Tym bardziej, że z małym zapasem zmieściłem się w limicie. ;-) Jedynym minusem była... pogoda.
Z tego co udało mi się policzyć, podczas całej trasy
około 15 razy mokłem i wysychałem. Buty niestety nie wysychały. No cóż, na pogodę nie ma mocnych. :-)

   Wieeeelkie podziękowania dla:
Adriany Strukowicz, Marka, Leszka Marcinkowskiego, Roberta Janika oraz dla przemiłej obsługi na punktach.
Dziękuję również towarzyszom doli i niedoli na trasie, w szczególności:
Tomkowi, Marcinowi, Piotrowi z Gdyni, Markowi z Braniewa oraz Mirkowi z Dywit. To w ich asyście przejechałem większość kilometrów. Dziękuję również Markowi za sesję zdjęciową i przywiezienie Asi na końcowe kilometry trasy.
Do następnego startu!
Gorąco namawiam również bojkotujących tegoroczną edycję - naprawdę warto... nie bojkotować tylko wziąć udział! :-)


*) Niektórzy uważają, że ultramaraton zaczyna się od 500 km w górę. Ja uważam inaczej. ;-)




Start. Dwóch Marcinów K. :-)


Meta. Z Piotrem i Tomkiem

Kategoria Do 500, Ultra


  • DST 444.83km
  • Czas 17:09
  • VAVG 25.94km/h
  • Sprzęt Marin Lombard 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton Elbląski 2021

Sobota, 5 czerwca 2021 · dodano: 08.06.2021 | Komentarze 0




Opis w wolnej chwili... ;-)






Film Łukasza



















Kategoria Do 500, Ultra


  • DST 343.39km
  • Czas 14:46
  • VAVG 23.25km/h
  • Sprzęt Giant Roam3
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Hel po raz trzeci

Piątek, 14 sierpnia 2020 · dodano: 16.08.2020 | Komentarze 1




Pisać? Sam nie wiem... Chociaż... było pięknie! Może później coś skrobnę. :)





Kategoria Do 500


  • DST 446.80km
  • Czas 22:01
  • VAVG 20.29km/h
  • Sprzęt Giant Roam3
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton Rowerowy Dookoła Byłego Województwa Elbląskiego - edycja odwrócona.

Piątek, 10 lipca 2020 · dodano: 13.07.2020 | Komentarze 6




Napiszę może parę słów w wolnym czasie.
Teraz krótko: mimo kontuzji jakiej się nabawiłem, nie żałuję ani chwili spędzonej na trasie tego maratonu.
To kolejne bezcenne doświadczenie. Mimo, że ostatnie kilometry jechałem solo, to i tak dotarłem w czołówce, która ustaliła się tuż po starcie. ;) Dzięki chłopaki! :)










Kategoria Do 500, Ultra


  • DST 453.97km
  • Czas 20:17
  • VAVG 22.38km/h
  • Sprzęt Giant Roam3
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton Dookoła Byłego Województwa Elbląskiego

Sobota, 22 czerwca 2019 · dodano: 24.06.2019 | Komentarze 3




Miałem coś napisać...




Tu film Marka.




Kategoria Do 500, Ultra


  • DST 359.10km
  • Sprzęt Giant Roam3
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na start Maratonu Północ - Południe.

Piątek, 15 września 2017 · dodano: 27.09.2017 | Komentarze 0

Film1
Film2
Obydwa filmy autorstwa MarekDIVE
moje foto
sierra foto
robert1973 foto



Kategoria Do 500